Poczytajmy!

Ciągle coś czytam, choć i tak mniej, niż bym chciał. Zobaczymy, jak wyjdzie z pisaniem o tym czytaniu...

Gdybym był reżyserem kina akcji...

Takeshi. Cień Śmierci - Maja Lidia Kossakowska

Gdybym był reżyserem kina akcji, nakręciłbym ekranizację tej książki. Ewentualnie dołożył wszelkich starań, by została ona zekranizowana w wersji anime. Chętnie sięgnąłbym również po mangowy komiks na jej podstawie.

 

Czego się spodziewałem, sięgając po "Takeshiego"? Czegoś z pogranicza obiecywanego na okładce "Kill Billa", "Wejścia Smoka", "Dragon Ball" i "Wiedźmina". Dostałem jeszcze coś innego, niemniej, najnowsze dzieło Kossakowskiej dało mi kilka chwil bardzo przyjemnej rozrywki. Ano, kilka chwil, bowiem przeszło 400-stronicową, podzieloną na zgrabne, nie za długie rozdziały pochłania się błyskawicznie.

 

Co dostajemy za sugerowaną cenę niecałych czterdziestu złotych? Przede wszystkim, co wysuwa się na pierwszy plan, plejadę barwnych, wyrazistych postaci. Dzielni wojownicy z mroczną przeszłością, szaleni gangsterzy, politycy uwikłani w swoje zakulisowe gierki, wyniosłe damy i głupiutkie podlotki... A wszystko to zaserwowane w doskonałym sosie świata przedstawionego przypominającego dawną Japonię.

 

Utwór Kossakowskiej jest na naszej scenie czymś nowatorskim, przynajmniej dla mnie. Połączenie polskiej szkoły fantasy z japońską mitologią dało bardzo ciekawy efekt. Motyw postaci uciekającej przed swoją przeszłością, a zarazem bezlitośnie przez tę przeszłość ściganej, nie jest niczym nowym, jednak zaserwowany we wspomnianym świecie Wakuni pochłania bez reszty nawet osobę obytą z, bądź co bądź powtarzalnymi, toposami w fantasy. Historia głównego bohatera w mistrzowski sposób splata się z toczącą się wokół "wielką historią". Pierwszy tom sygnalizuje czytelnikowi, że przed głównym bohaterem jeszcze wiele wyzwań, od których może zależeć los cywilizacji... Trudno nie sięgnąć po porównanie do mistrza rodzimej fantastyki Andrzeja Sapkowskiego.

 

Dodatkowo Kossakowska dorzuca do tego dymiącego kociołka love story. Cóż, czytając wewnętrzne dialogi bohaterów w kwestiach damsko-męskich kilka razy się uśmiechnąłem. A więc TAK to widzą kobiety? :-)

 

"Takeshi, Cień Śmierci" to bardzo przyjemna lektura. Dostarcza dużo rozrywki, równocześnie skłaniając do zastanowienia na temat poczucia obowiązku, honoru czy lojalności wobec przyjaciół. Polecam!